Aktualności
Aktywny rodzic = aktywne dziecko
Aktywność fizyczna i zdrowy tryb życia stają się modne. Wydaje się, że dzisiaj już nie dziwi, że ktoś codziennie wychodzi na trening — mimo, że nie jest zawodowym sportowcem. Wiemy jednak, że statystyki nie są optymistyczne – z badań wynika, że jesteśmy jednym z najmniej aktywnych narodów w Europie – nie ćwiczy w ogóle aż 65% dorosłych Polaków*. Aktywność fizyczna dorosłych ma bezpośredni związek z aktywnością fizyczną dzieci i o tym właśnie rozmawiamy z Tomaszem Makowskim – biegaczem – amatorem, pasjonatem sportu, twórcą największego biegowego projektu dla dzieci w naszym kraju – Kids Run.
Fot. Andrzej Olszanowski
Justyna Grzywaczewska: Dlaczego ruch i aktywność fizyczna są potrzebne dzieciom?
Tomasz Makowski: Ruch jest niezbędny dla dzieciaków i młodzieży z wielu względów. To jeden z elementarnych aspektów dla zdrowego rozwoju i mówimy tutaj o prawidłowym rozwoju kości, mięśni, ogólnej sprawności, która później wpływa na ich możliwości fizyczne w życiu dorosłym. Dla dzieci istotny jest aspekt poprawienia nie tylko kondycji fizycznej, ale też psychicznej. Są liczne badania które udowadniają, że dzieci które mają więcej aktywności fizycznej w tygodniu mają lepsze wyniki w nauce. To niezwykłe, ale prawdziwe. Aktywność fizyczna, a szczególnie ta na świeżym powietrzu m.in. poprawia koncentrację, a to ułatwia uczenie się.
Każde dziecko ma w szkole WF, czy w związku z tym warto organizować dzieciom dodatkową aktywność fizyczną?
TM: WF nie daje nawet namiastki tego, czego potrzeba młodemu, zdrowemu organizmowi. Liczba zajęć to zaledwie 3—4 h tygodniowo i to przy założeniu, że jest on prowadzony prawidłowo, przez zaangażowanego i dobrze wyedukowanego nauczyciela – a z tym jest różnie. Zatem regularna aktywność fizyczna poza lekcjami WF sprawia, że dziecko ma codzienną dawkę ruchu. I nie mówię o trenowaniu – tylko np. o wyjściu razem z dzieckiem na spacer, rower, by pograć w piłkę nożną, koszykówkę, czy na basen.
A czy zorganizowane treningi sportowe to dobry pomysł?
TM: Zdecydowanie tak. Treningi, zajęcia sportowe są zazwyczaj prowadzone przez osoby, które są pasjonatami sportu, więc przekażą wiedzę dotyczącą danej dyscypliny, czy konkurencji najlepiej jak się da, a dodatkowo będą „zarażać” swoją pasją. Jest też aspekt grupowy – dzieci spędzają czas aktywnie z rówieśnikami – to bardzo ważne. Ale trzeba uważać, by nie przesadzić z dodatkowymi zajęciami, bo jest coś takiego, jak przetrenowanie i rolą rodziców jest przypilnowanie, by to niego nie doprowadzić.
Poruszyłeś bardzo ważny temat. Porozmawiajmy o tym, jakie wyzwania stoją przed rodzicem młodego sportowca?
TM: Rodzice generalne stoją przed wieloma wyzwaniami. A rodzice sportowca mają ich jeszcze więcej. Kluczowe jest to, by znaleźć równowagę pomiędzy angażowaniem dziecka do uprawiania sportu, zachęcaniem go do aktywnego trybu życia, a wpadnięciem w pułapkę wczesnego reżimu treningowego. Bardzo często mamy do czynienia z niezdrowo ambitnymi rodzicami, którzy widząc sukcesy np. Igi Świątek puszczają dziesięcioletnie dzieci na treningi 5—6 razy w tygodniu. Bardzo szybko może okazać się, że to po dwóch-trzech latach jest zbytnio obciążające dla młodego organizmu, dochodzi do notorycznego zmęczenia fizycznego oraz psychicznego i takie dziecko szybko odchodzi od sportu. Kluczowe jest by, jak najdłużej dać dziecku radość z uprawiania dyscypliny, którą samo wybierze, a nie która będzie narzucona przez rodziców. Potem jest wspieranie, nauka radzenia sobie z porażkami, dużo edukacji, cierpliwości, empatii. Wychowanie zarówno zdrowego, aktywnego dziecka, jak i sportowca jest trudne, ale możliwe. Mocno kibicuję każdemu rodzicowi, który stawia sobie takie wyzwanie. Bardzo zależy mi, by nasze społeczeństwo było jak najbardziej aktywne, by imprezy takie jak Biegi Lwiątek rozrastały się, a miejsca znikały w kilka minut, bo wszyscy będą chcieli się ruszać.
To także nasze marzenie, ale jeśli zaczynamy wychodzić poza naszą sportową bańkę, to widzimy że niestety wcale nie jest tak kolorowo z ogólnymi tendencjami – wspomnieliśmy o tym we wstępie rozmowy. A jak z Twojej perspektywy wygląda poziom aktywności dzieci i młodzieży w Polsce?
TM: Tendencje idą w dwóch przeciwnych kierunkach. Z jednej strony mamy aktywnych rodziców, którzy są świadomi i wiedzą, jak istotne jest to, by dzieciaki ruszały się od najmłodszych lat i oni angażują się w wychowanie fizyczne dzieci, jeżdżą też na zawody, takie jak np. Biegi Lwiątek. Po drugiej stronie są ci wszyscy rodzice, którzy sami nie dbają o swoje zdrowie, kulturę fizyczną, więc siłą rzeczy ich dzieci są na straconej pozycji. Globalnie jeśli chodzi o sprawność i szeroko pojęte zdrowie, statystyki są alarmujące. Rośnie problem dzieci z nadwagą oraz otyłych. Niestety wiele dzieciaków ma kłopoty z podstawowymi umiejętnościami, jak kozłowanie, rzucanie piłką o ścianę, zrobienie przewrotu w przód. W Polsce brakuje rozwiązań systemowych, które poprawiłyby tę sytuację. Tutaj dochodzi jeszcze aspekt diety, w której jest pełno cukru, przetworzonych produktów. A jak dołożymy do tego atrakcje w postaci gier komputerowych, telewizję to mamy gotowy przepis na katastrofę, bo dzieciaki, które nie mają dobrego przykładu w rodzicach, chętniej wybiorą prostszą formę rozrywki, niewymagającą wysiłku – czyli będą wypełniać swój wolny czas z pozycji kanapy, co długofalowo przynosi fatalne dla zdrowia i sprawności fizycznej skutki.
Zajawiłeś moje kolejne pytanie: czy według Ciebie aktywny rodzic = aktywne dziecko?
TM: Oczywiście. Dzieci nas obserwują i naśladują. Jeśli widzą, że siedzimy całe dnie przed telewizorem lub z telefonem w ręku, to same też interesują się ekranami. Jeśli widzą, że my biegamy, jeździmy na rowerze, chodzimy na siłownię, to też chcą w tym wszystkim uczestniczyć. Możemy zapisywać dzieci na różne zajęcia, ale jeśli nie będziemy dawać przykładu w domu to najpewniej nic z tego nie będzie.
Przykład jest najlepszą zachętą. Pokazywanie nowych sportów, wyjeżdżanie w nowe miejsca, startowanie w zawodach, to w zupełności wystarczy żeby dzieciaki zaangażować. Nie trzeba robić jakiś wielkich nagród, kupować prezentów. Dzieciakom wystarczy, że spędzamy z nimi czas, poświęcamy im swoją uwagę. Jeśli od małego przyzwyczajamy, że za wszystko dziecko dostaje coś w nagrodę – o zgrozo np. batonika, czy cukierka – to jest problematyczne, bo potem dziecko tego oczekuje.
Sugeruję ograniczać takie nagrody, dodatkowe motywatory do naprawdę wyjątkowych chwil, a skupiać się na przyjemności z uprawiania sportu.
Na koniec poproszę Cię o wskazówki. Jaką formę aktywności fizycznej polecasz kilkulatkom, a jaką nastolatkom?
TM: Kilkulatków wystarczy nie ograniczać. One są pełne energii, cały czas chcą być w ruchu, biegać, wspinać się, skakać. Wystarczy stworzyć im możliwości, np. wyjść na zwykły spacer do lasu, a dzieci znajdą sobie jakąś przestrzeń, by się poruszać. Im dziecko jest starsze, tym „konkretnych” sportów jest więcej – to kwestia tego, żeby znaleźć coś, w czym dziecko będzie czuło się dobrze, w czym będzie się spełniać. Nie powiem tutaj, że lekkoatletyka jest lepsza od koszykówki. To indywidualna sprawa, a często uzależniona także od możliwości, jakie mamy w naszej okolicy. Ważne, by mieć świadomość roli aktywności fizycznej w naszym życiu i naturalnie wprowadzić w życie dziecka.
Dziękuję za rozmowę.
* Dane na podstawie raportu WHO oraz OECD pod tytułem: Step Up! Tackling the Burden of Insufficient Physical Activity in Europe. Dokument powstał na bazie ankiet, które przeprowadzono wśród mieszkańców 27 europejskich krajów wiosną 2022 roku.